„Nasze wioski i domy zostały całkowicie zniszczone” PCPM pomaga libańskim uchodźcom
Ponad 850 tys. osób musiało uciec ze swoich domów od początku konfliktu pomiędzy Hezbollahem a Izraelem. Do prowincji Akkar, gdzie pomaga Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), uciekło już ponad 70 tys. osób.
Konflikt trwa już ponad rok, jednak szczególnie nasilił się we wrześniu 2024 roku. Tysiące osób musiało uciekać w obawie o swoje życie. Od 8 października śmierć poniosło poand 3 tys. osób a 13 tys. zostało rannych.
Władze Libanu zwróciły się do Fundacji o objęcie pomocą „strefy humanitarnej” w obszarze kilkunastu gmin na północy kraju w prowincji Akkar. PCPM zapewnia schronienie, żywność, artykuły higieniczne, instaluje kuchnie w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania, w których zatrzymują się uchodźcy z południa. Ludzie przyjeżdżają do takich miejsc całymi rodzinami i bez niczego. Alerty o konieczności ewakuacji przychodzą nagle, często w nocy a rodziny mają czasem tylko 20 minut na oddalenie się o 500 metrów od miejsca zamieszkania.
– Uciekłem z południowego Libanu, gdzie jest bardzo niebezpiecznie. Niestety bombardowania nasiliły się. Na początku uciekłem do Bejrutu gdzie mieszkałem w okolicy dzielnicy Dahieh, ale te tereny również zostały zbombardowane – mówi Ahmad, mieszkaniec ośrodka dla uchodźców w Akkar.
W ośrodku, za który odpowiada PCPM jest ponad tysiąc osób. Wyposażyliśmy kuchnie w 8 schroniskach i zaopatrujemy je w żywność. Fundacja wydała ponad 20 tys. ciepłych posiłków, 400 kg ryżu, 200 kg soczewicy, 400 kg fasoli, 320 pudełek spaghetti, 150 litrów oleju roślinnego, 120 kg koncentratu pomidorowego, 50 kg masła do gotowania, 4 tony świeżych warzyw, 250 całych kurczaków, 120 kg mięsa.
– Otworzyliśmy to centrum, aby przyjmować uchodźców 28 dni temu. Teraz przebywa w nim 180 osób. Większość darczyńców i organizacji, które dostarczały zaopatrzenie niestety nie może już kontynuować pomocy – mówi Youssef Berri, dyrektor szkoły publicznej Meshmesh.
– Jedynie Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej nadal zapewnia żywność i wszystkie podstawowe artykuły, których potrzebujemy. Szczególnie jesteśmy wdzięczni za wyposażenie schroniska w kuchnię – dodaje dyrektor szkoły.
Berri podkreśla, że jeśli działanie punktu pomocowego jest w pełni zależne od wsparcia PCPM i bez niego nie będą w stanie kontynuować pracy.
Pomoc na zimę
– Większość z nas opuściła swoje domy tylko z ubraniami, które mieliśmy na sobie. Nie mamy pieniędzy. Mamy ogromną nadzieję, że ta wojna szybko się skończy i że znajdziemy sposób, by stąd wyjechać i zacząć życie od nowa, nasze wioski i domy zostały całkowicie zniszczone. Potrzeby na miejscu będą przytłaczające, ponieważ wojna nie oszczędza niczego, ani ludzi, ani kamieni – mówi Ahmed.
Akkar leży w obszarze położonym na ok. 900 metrach nad poziomem morza i zimy są tam intensywne. Dyrektor szkoły Youssef Berri najbardziej obawia się o ogrzewanie, a w konsekwencji życie dzieci w ośrodku.
– Potrzebujemy paliwa do ogrzewania, bez którego nie da się tu żyć. Ludzie tutaj są narażeni na choroby z powodu niskich temperatur. Również odpowiednia odzież jest niezbędna. Czasem widzę, jak ludzie muszą przytulać się do siebie, aby się ogrzać. Bez środków na pokrycie kosztów nie włączymy centralnego ogrzewania – mówi dyrektor szkoły. – Szczególnie boimy się o zdrowie dzieci.
– Widzisz jak jestem ubrany – komentuje Ahmad – uciekliśmy z domu z tym co mieliśmy, w krótkich rękawkach, nasze ubrania nie są odpowiednie na mrozy i zimę. Zwłaszcza noce są wyjątkowo zimne.
PCPM w Libanie
Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej nieustannie od 2012 r. realizuje projekty pomocowe w Libanie. Tuż przy granicy z Syrią, prowadzi największy program pomocy humanitarnej realizowany przez polską organizację pozarządową. Jako jedyna polska organizacja zarejestrowana w Libanie, pomaga ofiarom wojny w Syrii od początku kryzysu, a także libańskim rodzinom dotkniętym skutkami największego od dziesięcioleci kryzysu gospodarczego.