Braki chleba, prądu, paliwa… kryzysy w Libanie. Potrzebna jest pomoc takich organizacji jak PCPM
Codziennością Libańczyków jest też fakt, że nie mogą oni podejmować w bankach swoich oszczędności. Najwięcej ile mogą pobrać z banku, to wartość ich miesięcznej pensji, co prowadzi do sytuacji, w których zwykli obywatele doprowadzeni do ostateczności, napadają na banki, by dostać swoje pieniądze. O takim napadzie na bank w Libanie można przeczytać w “Tygodniku Powszechnym”. Tygodnik opisuje, jak 28-letnia Sali Hafez napada na bank z (zabawkowym) pistoletem w ręku. Libanka chciała dostać swoje pieniądze, po wielokrotnych odmowach możliwości zabrania swoich oszczędności z banku. Zabiera 12 tys. dolarów oraz 30 mln funtów libańskich – ekwiwalent ok. 800 dol. amerykańskich. Młoda kobieta potrzebowała swoich oszczędności dla chorej siostry. Jak opisuje gazeta, kobieta wcześniej rozważała sprzedaż nerki.
Przez lata, aż do trwającej 15 lat wojny domowej w 1975 roku, Liban nazywany był “Szwajcarią Bliskiego Wschodu”. “Podobieństw do tego europejskiego kraju było kilka- choćby niewielka powierzchnia, pokryte śniegiem góry, różnorodność społeczna, a przede wszystkim bardzo rozwinięty system bankowy. Liban wychwalano także za liberalizm obyczajowy i względną stabilność” – pisała gazeta kilka tygodni temu.
Od momentu zakończenia wojny w 1990 roku, Liban na nowo zaczął budować swoją gospodarkę. Aż do połowy 2019 roku, kurs funta libańskiego otrzymywał się na stabilnym, stałym poziomie, 1 dol. – 1500 funtów libańskich. “Wkrótce jednak okazało się, że libański system bankowy, uważany za jeden z najlepszych na świecie, jest w rzeczywistości oparty na oszustwie, które pozwalało wysoko postawionym osobom na pranie brudnych pieniędzy. Dzieło (Raida) Salamego to tzw. schemat Ponziego, czyli rodzaj piramidy finansowej” – opisywał „Tygodnik Powszechny”. W ciągu trzech lat lokalna waluta straciła ponad 95 proc. swojej wartości; obecnie 1 dol. kosztuje ok. 30 tys. funtów libańskich.
Od momentu załamania się lokalnej waluty kolejne kryzysy zaczęły doświadczać Liban. “Jest kryzys polityczny, ekonomiczny, walutowy, wodny, żywnościowy, paliwowy, medyczny (bo ludzi nie stać na leki) i chyba najbardziej widoczny – energetyczny. Czasem jeden kryzys wynika z drugiego, np. w wyniku kryzysu ekonomicznego Libanu nie stać na to, aby kupić od innych krajów prąd czy gaz” – pisał “Tygodnik”. Z tego ostatniego powodu energia jest racjonowana, przez co dochodzi do sytuacji, że nie każdy może mieć w domu lodówkę, która wymaga, by prąd był cały czas. “W moim domu prąd z sieci jest tylko godzinę, i to, co jeden lub dwa dni” – relacjonowała Ghina, pracująca na miejscu dla Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). “To tyle co nic, musimy więc dodatkowo płacić za generator. Ale nie każdego na to stać” – dodała.
Drożeje nie tylko sama energia elektryczna, lecz także paliwo, wskutek czego rosną ceny innych produktów, z którymi wiąże się koszt transportu. Drożeją także najbardziej podstawowe produkty. Jak opisuje “TP”, od października 2019 roku, chleb zdrożał trzynastokrotnie, do tego często jest go po prostu brak. “Ktoś, kto zarabiał kiedyś półtora miliona funtów, czyli według kursu sprzed kilku lat tysiąc dolarów, teraz może dostawać np. 7 milionów funtów. Ale dziś to mniej niż 200 dolarów. Za taką kwotę nie da się przeżyć” – podsumowywała Ghina.
Bieżące informacje dotyczące pomocy niesionej przez Fundacji PCPM publikujemy na Twitterze.
Oficjalny profil Fundacji na Instagramie – @fundacjapcpm
Oficjalny profil Fundacji na Facebooku – Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM)