Niemal 200 pedagogów z Ukrainy na okres wakacji znajdzie zatrudnienie w szkołach w Warszawie

Już w kwietniu dzięki finansowaniu CARE i porozumienia stołecznego ratusza z Fundacją PCPM 200 ukraińskich nauczycieli znalazło pracę w warszawskich placówkach oświaty. Wraz z zakończeniem roku szkolnego zatrudnienie stanęło pod znakiem zapytania. Naprzeciw zagrożeniu wyszły wszystkie wcześniej zaangażowane w ich zatrudnienie strony, oferując stanowiska pracy z uczniami na lato.

Nauczycielki korzystające z programu Fundacji PCPM “Cash for Work” w cztery miesiące po wybuchu wojny w Ukrainie opowiedziały o doświadczeniu pracy w polskich szkołach i tym jak ukraińskie dzieci, ich rodzice i one same odnajdują się w uchodźczej rzeczywistości w Polsce.

Natalia, anglistka, twierdzi, że ukraińskie dzieci w Polsce na początku po przyjeździe do Polski odnajdywały się dobrze, traktowały to jak przygodę, jednak teraz widzi, że dzieci tęsknią. “Na początku dzieci widziały wszystko w różowych kolorach, później rzeczywistość je dogoniła. Zaczęły tęsknić za domem, za kolegami, za rodziną, za wszystkim” – powiedziała nauczycielka. „Myślały, że ten wyjazd do Polski będzie trwał krótko, trzy tygodnie, może miesiąc i wracamy do domu. Później minął drugi, trzeci miesiąc i wciąż nie mogą wrócić” – dodała.

Polski rząd i biuro wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR) podają, że do polskich szkół i przedszkoli zapisane jest ponad 180 tys. dzieci z Ukrainy. O tym jak ważne jest zatrudnienie ukraińskich asystentów nauczycieli w polskich placówkach oświaty, mówiła nauczycielka Julia. „Powiem na podstawie swoich doświadczeń. Mój synek, wcześniej, jak w szkołach nie było jeszcze tylu dzieci z Ukrainy, przez trzy tygodnie płakał w domu i zapierał się, że nie chce chodzić do przedszkola. Tłumaczył, że nie rozumie, co inne dzieci mówią i przez to nie może się z nimi bawić” – mówiła przedszkolna asystentka nauczyciela. „Gdy w przedszkolu pojawiło się więcej ukraińskich dzieci, widziałam, jak się cieszą, że w końcu jest tam ktoś, kto rozumie, co one mówią” – kontynuowała. Julia zauważa, że dzieci dobrze wpływają same na siebie. „Gdy dziecko widzi, że w klasie są jego rówieśnicy z Ukrainy, że jest więcej osób, które przeżyły takie rzeczy jak ono, to jest takiemu maluchowi raźniej. Dla nich najpierw musisz być jak psycholog, by je wysłuchać i zrozumieć, dopiero później pedagog, by je czegoś nauczyć” – powiedziała.

Halina, nauczycielka ukraińskiego zauważa, że rodzice często niepotrzebnie mówią swoim dzieciom, by nie przejmowały się, bo już za tydzień będą wracać do domu. Później tydzień mija i dzieci przychodzą smutne, bo już myślały, że wyjeżdżają, a w rzeczywistości w Ukrainie nic się nie zmieniło, wojna trwa. „To powoduje niepotrzebną niepewność i niestabilność u dzieci” – stwierdziła.

Czasem źródłem niepokojów ukraińskich uczniów w polskich szkołach są inne niż w Ukrainie zasady – wskazała szkolna psycholożka Oksana. Jest to np. Kwestia korzystania ze smartfonów i tabletów – zauważa. “Mamy takiego chłopca, któremu ciągle musimy przypominać, by nie korzystał z telefonu podczas lekcji, że w Polsce na lekcjach nie wolno, że takie są tutaj zasady” – opowiadała.

Jak zauważają nauczycielki, różnice w polskich szkołach dotyczą także ich samych. “Jeżeli chodzi o administracje, szkoły są tu (w Polsce) bardziej przyjazne” – oceniła anglistka Natalia. “Lepiej nam się też pracuje w klasach, ponieważ dzieci nie korzystają tu ciągle na lekcjach z telefonów, nie są tak rozkojarzone” – powiedziała.

Nauczycielki pytane pod koniec rozmowy, czym chciałby się jeszcze podzielić, odparły – “przede wszystkim dziękujemy za pracę!”. „Daje nam ona bardzo wiele. Oczywiście zarobki, ale gdy idę do pracy, to nie myślę o wojnie, o domu, o sobie, o Ukrainie. Mam głowę zajętą czym innym, pracą, uczniami. Myślimy tam przede wszystkim o dzieciach, o tym, co zrobić dla nich, by czuły się w tej sytuacji lepiej. Żyjemy ich problemami, nie swoimi” – mówiła Halina. “Gdy kończę pracę, to wcale nie chce wracać do domu, bo tam myślę o Ukrainie. Od razu mam ochotę sprawdzić w telefonie informacje, doniesienia z ojczyzny. W pracy nie mam takich myśli, więc czasem wręcz boję się wracać do domu” – zaśmiała się. „Dla człowieka bardzo ważne jest być potrzebnym. Ta praca daje tę możliwość, sprawia, że jesteś ważny, że nie wadzisz nikomu. Najgorzej jest, gdy nie masz żadnych obowiązków, nigdzie się nie śpieszyć i nikt na ciebie nie czeka” – konkludowała.