Pandemia, kryzys, wojny – co przyniesie rok 2021?
Dystrybucja szczepionki w krajach Unii Europejskiej daje nam – mieszkańcom najbogatszej unii gospodarczej na świecie – nadzieję, że za kilka miesięcy koszmar i tysiące ofiar pandemii zostawimy za sobą. Wielu z nas z optymizmem myśli o roku 2021, o nadchodzących wakacjach.
Najbogatsze kraje świata wykupiły prawie cały dotychczasową produkcję szczepionek na COVID-19 – bo je na to było stać. Inne kraje nie mają jej w ogóle albo kupiły minimalne ilości. We wszystkich krajach świata sektor turystyczny jest bankrutem – a w takich krajach jak Kenia, Jordania czy Egipt turystyka jest istotnym źródłem twardej waluty, pozwalającej na import żywności z zagranicy, której te kraje produkują za mało. Migranci, którzy dotychczas przesyłali miliony dolarów ratujące gospodarki takich krajów jak Nepal, Filipiny czy Tadżykistan, sami pozostali bez pracy – i często wrócili z pustymi rękami do swoich domów.
O ile sytuacja gospodarcza na całym świecie powinna zacząć się poprawiać w 2021 roku, to pandemia będzie nadal ogromnym zagrożeniem w wielu krajach Azji, Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Dla przykładu, do tej pory nie wiadomo, jaki jest rzeczywisty wpływ COVID-19 na Afrykę, gdy w położonych w podobnym klimacie krajach Ameryki Łacińskiej notuje się dziesiątki tysięcy ofiar. W krajach tych praktycznie nie ma oddziałów intensywnej terapii, ani lekarzy tej specjalizacji. Jedno jest pewne: wielu krajów nie stać – ze względu na ubóstwo lub ogromną korupcję – aby zaszczepić całą swoją ludność.
Zakazy poruszania się (lockdowny) oraz zapaść w międzynarodowym handlu i podróżach spowodowały zmniejszenie się wielkości gospodarek (recesje) prawie wszystkich krajów świata. Cofnęło to o całe lata osiągnięcia w walce z ubóstwem, zaś miliony ludzi zostało znów zepchniętych poniżej granicy przetrwania. ONZ ostrzega o “pandemii głodu” w minimum pięciu państwach Afryki (Nigeria, Burkina Faso, Demokratyczna Republika Konga, Południowy Sudan, Etiopia) oraz w Jemenie i Afganistanie. Zasiewy w Afryce Wschodniej niszczą dodatkowo coraz większe chmary szarańczy, niespotykanej od ponad 60 lat. “Głód powoduje śmierć, która jest rozciągnięta przez długi okres czasu, jest upokarzająca. Głód podsyca wojny i konflikty. Głód uruchamia masowe ruchy ludności. Nie wolno nam uważać, że klęska głodu to nieuchronny efekt pandemii” – to nie zła wróżba, ale cytat z jednego z ostatnich wystąpień Zastępcy Sekretarza Generalnego ONZ ds. Pomocy Humanitarnej, Marka Lowcocka.
Zamknięte granice i kryzys gospodarczy spowodowany pandemią spowolniły nieco ruchy migracyjne. Według unijnej agencji Frontex, zajmującej się ochroną granic, liczba migrantów przybywających do granic Unii Europejskiej jest w roku 2020 o około 20% niższa niż rok temu. Jest to jednak tylko czasowe wytchnienie od wyzwań związanych z masową migracją. Już teraz po krajach Afryki Zachodniej krąży plotka, że spowodowana COVID-19 śmiertelność w krajach Unii Europejskiej jest tak duża, że zwalnia się dużo miejsc pracy dla migrantów z Afryki. Konsekwencją tej pogłoski jest duży wzrost liczby łodzi docierających do Wysp Kanaryjskich.
Drugi ruch migracyjny przybierze na sile z krajów Bliskiego Wschodu. Sytuacja gospodarcza w Syrii jest tak zła, że rodzice muszą wybierać czy dzieci powinny uczyć się w szkole czy stać w kilometrowych kolejkach po chleb – który jest ostatnim źródłem pożywienia, na który stać miliony syryjskich rodzin. W dotychczas zamożnym Libanie kryzys polityczny i gospodarczy spowodował spadek dochodów rodzin o 80%, zaś coraz więcej osób nie stać nawet na zakup żywności. Z tygodnia na tydzień coraz więcej łodzi z Libanu i Syrii dociera do wybrzeży Cypru, który dotychczas nie doświadczył kryzysu migracyjnego. Nie ma także nadziei, że notowany w tym roku spadek migracji do Grecji się utrzyma.
Trzeci ruch migracyjny do bogatej Europie będzie narastać z kierunku Afryki Wschodniej. Sudan, którego mieszkańcy obalili dwa lata temu rządy Bractwa Muzułmańskiego, znajduje się w stanie rewolucyjnego wrzenia – ale także w bardzo poważnym kryzysie gospodarczym. Zapewne przeszłością są próby blokady przez władze Sudanu szlaku migracyjnego z Chartumu do Libii – i dalej do Włoch. Za granicą, w Etiopii, mamy do czynienia z buntem władz jednej z prowincji kraju, zamieszkałego przez 110 milionów ludzi. Coraz częściej napływają stamtąd informacje o walkach zbrojnych oraz masakrach ludności cywilnej, często w odległych zakątkach kraju. Unia Europejska zdaje sobie jednak sprawę, że konieczne jest utrzymanie stabilności Etiopii, gdyż jej rozpad wywołałby kryzys zarówno humanitarny, jak i migracyjny, o kilka razy większy niż w przypadku rozpadu byłej Jugosławii.
W świecie, w którym tak wiele się zmieniło w ciągu ostatnich 12 miesięcy, wiele rzeczy się niestety nie zmieniło. Wojna w Syrii trwa nadal, choć zapaść gospodarcza i coraz większe ubóstwo po obu stronach frontu wpłynęły na zmniejszenie się intensywności walk. Miliony Syryjczyków żyją w ubóstwie, którego nie doświadczyły wcześniejsze pokolenia mieszkańców tego kraju. Metropolie Damaszku, Homs, Hamy czy Aleppo są w większości obrócone w morze ruin. Podczas tej zimy miliony rodzin będą się zmagać nie tylko z brakiem chleba, ale także opału i gazu do gotowania. Nadal trwa konflikt na wschodniej Ukrainie. W Afganistanie, Talibowie są coraz bliżsi pokonania sił USA i NATO. Nadal trwa wojna domowa w Jemenie, która obróciła ten najbiedniejszy kraj arabski w zgliszcza. Jest ona główną odsłoną konfliktu dwóch koalicji państw, na czele których stoi Arabia Saudyjska i Iran, lecz nie jedyną. “Wojna przez pośredników” między Rijadem a Teheranem dotyka także Libanu i Strefy Gazy. Co gorsza, Jemenowi grozi, że podzieli los Somalii czy Południowego Sudanu – gdzie elitom bardziej opłaca się prowadzić wojnę niż żyć w warunkach pokoju. I wojna w tych dwóch krajach trwa od dziesięcioleci.
Działalność Państwa Islamskiego i innych dżihadystycznych ugrupowań w Pasie Sahelu – czyli w krajach leżących na południowej granicy Sahary – jest zapewne największym rodzącym się wyzwaniem dla Unii Europejskiej. Tylko w czterech państwach najbardziej dotkniętych przemocą ze strony islamistów – Nigerii, Burkina Faso, Nigrze i Mali – żyje obecnie 256 mln ludzi. Za 30 lat – w 2050 roku – te cztery kraje będą miały razem pół miliarda mieszkańców. Tymczasem terror stosowany przez grupy zbrojny, zapaść instytucji państwowych oraz kryzysy gospodarcze napędzające ubóstwo i głód trwają nadal. Pomimo chwilowego spadku produkcji przemysłowej i zanieczyszczeń, spowodowanego pandemią, nadal narastają skutki zmian klimatycznych, odczuwalne nie tylko w Afryce. Migracje za chlebem – czy w warunkach zmian klimatycznych, za wodą – będą tylko narastać.
Do tego czy zauważyliście Państwo, że w ciągu ostatnich dwóch lat nie miały miejsca wielkie, katastrofalne klęski żywiołowe? Jest to pewnego rodzaju ewenement; tego typu wydarzenia zazwyczaj zdarzają się raz do roku, a nawet częściej. Do wielu wyzwań w roku 2021 zapewne dołączy się także Matka Natura, która może zesłać niszczycielskie trzęsienie ziemi, tsunami czy katastrofalny huragan, napędzany zmianami klimatycznymi. Zagrożonych obszarów jest mnóstwo. Dla przykładu, 9-milionowy Teheran, stolica Iranu, leży na trzech uskokach tektonicznych. Uderzenie huraganu w Haiti, najbiedniejszy kraj obu Ameryk, spowodowałby ogromny kryzys humanitarny i – co możliwe – kolejną epidemię cholery. Klęski żywiołowe grożą także Europie, czego najlepiej dowodzi niedawne trzęsienie ziemi w Chorwacji. W gotowości do niesienia pomocy medycznej ofiarom kryzysów humanitarnych czy klęsk żywiołowych stoi Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM, jeden z 30 certyfikowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) na świecie zespołów medycznych szybkiego reagowania. W roku 2020 Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM niósł pomoc w walce z COVID-19 w aż sześciu krajach, od Lombardii we Włoszech po Tadżykistan, Etiopię i Madagaskar.
I cóż z tego? – może pomyśleć Czytelnik. Polska leży z dala od tych regionów świata. Ale nasz kraj graniczy z Białorusią, gdzie coraz większa część ludności jest rozczarowana ponad ćwierćwieczem rządów Łukaszenki, zaś zamożna Polska i Litwa znajdują się tuż po drugiej stronie granicy. Jeżeli chcemy znaleźć w stolicach Unii Europejskiej czy w Waszyngtonie zainteresowanie zgłaszanymi przez Polskę wyzwaniami dotyczącymi Europy Wschodniej, nasz kraj powinien także zaangażować się – a przynajmniej zacząć się angażować – w rozwiązywanie problemów ważnych dla Rzymu, Paryża czy Madrytu. Widmo rozpadu Strefy Schengen wskutek kryzysu migracyjnego w roku 2015 oraz Brexit, napędzany w dużym stopniu obawą przed imigrantami, pokazały jak destabilizujące dla Unii Europejskiej i naszego dotychczasowego, wygodnego życia mogą być kryzysy humanitarne i migracyjne. Maksyma “lepiej zapobiegać niż leczyć” powinna więc mieć zastosowanie nie tylko w medycynie.
Oficjalny profil Fundacji na Instagramie – @fundacjapcpm
Oficjalny profil Fundacji na Facebooku – Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM)