Połowie populacji Sudanu grozi głód. „Roczne zapasy skończyły się już w czerwcu”

„W tym roku potrzeby są tak duże, że zapasy żywności terapeutycznej, które miały starczyć na cały rok, zużyliśmy już w czerwcu” – mówi Aleksandra Mizerska, koordynatorka projektów afrykańskich. W Sudanie według agend ONZ nawet 21,2 miliona osób cierpi z powodu ostrego braku bezpieczeństwa żywnościowego, czyli połowa populacji kraju. Nawet najmniejsza pomoc jest na wagę złota.

Trwająca od ponad dwóch lat wojna domowa w Sudanie – choć dla świata zachodniego pozostająca w cieniu konfliktów zbrojnych w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie – przybiera na sile i pochłania kolejne ofiary. Pod koniec października rebelianccy bojownicy Sił Szybkiego Wsparcia (Rapid Support Forces – RSF) po ponad 500 dniach oblężenia zdobyli miasto Al Fashir – stolicę stanu Darfur Północny.

Choć początki sudańskiej wojny domowej sięgają jeszcze lat 50. XX wieku, to jej kolejny krwawy i okrutny rozdział pisze się ponownie od kwietnia 2023 r. Główne walki mają miejsce w stolicy Chartumie oraz w regionie Darfur, leżącym w zachodniej i południowo-zachodniej części kraju. Z bojówkami RSF – wywodzącymi się z milicji Dżandżawid, która na przełomie wieków wymordowała w Darfurze co najmniej 200 tys. osób – walczą prorządowe Sudańskie Siły Zbrojne (SAF).

Konflikt jest o tyle tragiczny i niszczycielski dla Sudańczyków, że nie ma w nim klasycznego podziału na siły „dobra i zła”. Misja rozpoznawcza ONZ we wrześniu 2024 r. wykazała, że ​​obie strony dopuściły się „przerażającego zakresu wstrząsających naruszeń praw człowieka i zbrodni międzynarodowych”, w tym masowych gwałtów, arbitralnych aresztowań, tortur i pozasądowych egzekucji. Konflikt jest też wielowymiarowy – w tle działają koalicje lokalnych grup zbrojnych, a także nasilają się podziały etniczne.

Wojna domowa, nasilające się efekty zmian klimatycznych oraz nawracające klęski żywiołowe pogrążają Sudan w jednym z największych kryzysów humanitarnych w dziejach. Jak informują media, zarówno siły SAF, jak i RSF wykorzystują głód jako broń, blokując cywilom dostęp do żywności, środków medycznych i innej pomocy, którą mogłyby zapewnić instytucję międzynarodowe i organizacje humanitarne. Szacuje się, że pilnej pomocy wymaga ok. 30 mln osób.

Sudański rząd utrudnia pomoc humanitarną

W tej długoletniej wojnie domowej najbardziej pokrzywdzeni są cywile. Jeszcze przed bieżącą odsłoną wojny Sudan uchodził za kraj permanentnie balansujący na pograniczu kryzysu humanitarnego. Trwające od kwietnia 2023 r. działania wojenne dodatkowo pogorszyły perspektywy Sudańczyków – dziesiątki tysięcy z nich zginęło, miliony zostały zepchnięte na skraj egzystencji.

Dokładny bilans ofiar jest niemożliwy do sporządzenia. Lokalne władze nie dopuszczają na miejsce niezależnych obserwatorów oraz utrudniają pracę międzynarodowych misji. Jak podaje portal science.org, „sudański rząd jest bardzo wrogo nastawiony do tematu zbierania danych i do przyjmowania pomocy humanitarnej”. Te informacje potwierdza Aleksandra Mizerska, dyrektorka regionalna na Afrykę Wschodnią w Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej, które realizuje projekty rozwojowe i humanitarne w Afryce od 2006 r.

– Organizacje pomocowe spotykają się z dużym oporem nie tylko rebeliantów, ale też sił rządowych. To znacząco ogranicza nam nie tylko możliwość niesienia pomocy na miejscu, ale też choćby oszacowania liczby osób, które tą wojną zostały dotknięte oraz wskazanie ich najpilniejszych potrzeb – mówi.

„Największy na świecie kryzys głodu”

Dane, którymi posługuje się społeczność międzynarodowa, oceniając skutki kryzysu sudańskiego, pozostają więc szacunkowe. Spustoszenie, jakie w lokalnych miastach i wioskach powoduje wojna, widać jednak na zdjęciach satelitarnych – na tej podstawie specjaliści szacują zarówno skalę zniszczeń budynków, jak i obserwują stale rozrastające się miejsca prowizorycznych pochówków. Agencja Reutersa donosi, że tylko w stanie Chartum (jednej z 18 jednostek administracyjnych, na jakie dzieli się kraj) od czasu wybuchu obecnej wojny zmarło ponad 61 tys. osób, czyli o ok. 50 proc. więcej niż średnia dla analogicznego okresu z czasów pokoju. Z kolei AP News podaje, że sytuacja jest szczególnie dramatyczna we wspomnianym mieście Al Fashir, które pod koniec października dostało się w ręce rebeliantów z RSF. Zdjęcia satelitarne wykazują tam masowe groby oraz wciąż niepochowane ciała, co sugeruje gwałtowny przyrost zmarłych w warunkach kryzysowych.

– Większość ofiary cywilnych konfliktu w Sudanie, to nie są ofiary bezpośrednich walk, tylko zgony spowodowane głodem czy chorobami. Sytuacja humanitarna pogarsza się z tygodnia na tydzień – mówi Mizerska z PCPM, który pierwszy projekt pomocy humanitarnej w Sudanie prowadził już w 2006 r.

Organizacja Narodów Zjednoczonych wskazuje, że trwająca obecnie wojna domowa wygnała z domów 11 milionów cywili powodując „największy na świecie kryzys głodu”. Najtrudniejsza sytuacja jest w obozach dla uchodźców, które powstają po obu stronach granic Sudanu z Czadem oraz Sudanu z Sudanem Południowym. ONZ szacuje, że tylko w tym ostatnim kraju przebywa obecnie ok. 1,3 mln uchodźców z Północy.

Ponad 100 tys. sudańskich dzieci z pomocą z Polski

Fundacja PCPM pomaga w Sudanie Południowym od 2017 r. W północno-zachodniej części kraju, ok. 40 km od granicy z Sudanem, prowadzi ośrodek dożywiania dzieci. To jedyne tego typu centrum pomocowe w promieniu 100 km. Przez ostatnie sześć lat racje żywnościowe lub pomoc medyczną w Gordhim otrzymało już ponad 100 tys. najmłodszych ofiar kryzysu humanitarnego. Ta pomoc jest możliwa tylko dzięki prywatnym darczyńcom z Polski.

– W tym roku potrzeby są tak duże, że zapasy żywności terapeutycznej, które miały starczyć na cały rok, zużyliśmy już w czerwcu. Od połowy roku jesteśmy w stanie pomagać w Gordhim już tylko dzieciom krytycznie niedożywionym, które są w bezpośrednim zagrożeniu śmierci głodowej – wyjaśnia Aleksandra Mizerska.

Dzięki wpłatom darczyńców Fundacji PCPM uda się w 2025 r. przeznaczyć na dożywianie ok. 100 tys. zł. To kwota, która zapewnia ok. 50 tys. porcji żywności terapeutycznej. Tymczasem już trzy porcje specjalnej pasty podawane co dzień pozwalają niedożywionemu dziecku zyskać na wadze ok. 1 kg  w ciągu tygodnia. To oznacza, że w ciągu kilku tygodni można wyprowadzić dziecko ze stanu krytycznego niedożywienia, o ile głodowi nie towarzyszą choroby współistniejące jak malaria, gruźlica czy HIV, które dodatkowo obciążają organizm dziecka.

„Dzięki Twojemu wsparciu będziemy mogli sfinansować kolejny transport żywności terapeutycznej do Centrum Dożywiania w Gordhim i zapewnić pomoc medyczną ofiarom głodu. Koszt jednej porcji żywności terapeutycznej to tylko 2,1 zł” – apeluje Fundacja.

Za 28 tys. zł Fundacja postawiła też cztery nowe latryny dla ośrodka dożywiania – dotychczasowe od dłuższego czasu nie nadawały się już do użytku, więc pacjenci de facto nie mieli toalet. Dalsze kilkadziesiąt tysięcy złotych otrzymane od prywatnych darczyńców, PCPM przeznaczył w tym roku na transport żywności terapeutycznej z Kenii, a także na lekarstwa, szczepionki i utrzymanie 13 lokalnych pracowników Fundacji działających w skrajnie trudnych warunkach w Sudanie Południowym.

Prowizoryczne warunki egzystencji uchodźców

Szeroki strumień uchodźców z Sudanu płynie na południe od 2023 r. Rząd w Dżubie nie jest jednak w stanie zaspokoić choćby podstawowych potrzeb życiowych tych ludzi. Brakuje nie tylko żywności, ale także wody, leków czy choćby prowizorycznych obozów.

– Uchodźcy muszą radzić sobie sami, więc tworzą bardzo prowizoryczne siedliska. W malutkich domkach z gliny przykrytych blachą falistą gnieżdżą się wielodzietne rodziny. Ci, dla których nie starczy materiału do budowania schronienia, koczują pod drzewami, które chronią ich przed upiornym słońcem, a w porze mokrej przed opadami. O jakichkolwiek sanitariatach nie ma nawet mowy – opisuje rzeczywistość Aleksandra Mizerska, koordynatorka projektu PCPM w Sudanie Południowym.

Problemem, który urasta do rangi krytycznego, pozostaje brak żywności. Podstawą żywieniową sudańskich uchodźców są papki z kukurydzy lub z sorgo. Wartość odżywcza takich posiłków jest jednak znikoma. Sytuacja robi się jeszcze bardziej dramatyczna w okresie tzw. hunger-gap.

– To okres od czerwca do września, gdy plony z poprzednich żniw są już wyczerpane, a nowe pojawią się dopiero w porze deszczowej, czyli w październiku. To okres, kiedy wielu uchodźców, żeby przeżyć, musi żywić się np. liśćmi dyni, korzeniami czy dzikimi roślinami, które sami zbiorą – tłumaczy dyrektorka regionalna na Afrykę Wschodnią w PCPM.

Walczą nie o przyszłość, a o przetrwanie

Sytuacja w Sudanie – a w konsekwencji także w Sudanie Południowym – to znacznie więcej niż tylko kolejne starcie militarne w kraju trzeciego świata. To złożony kryzys polityczny, humanitarny i społeczny, który nawarstwiał się od lat. Dane o liczbie ofiar są fragmentaryczne i niejednoznaczne, co dodatkowo utrudnia uchwycenie pełnego wymiaru katastrofy.

Niemniej potrzeby są ogromne. Kryzys sudański przyczynił się do największej liczby wewnętrznie przesiedlonych osób na świecie, szacowanych na prawie 10 milionów. Z kolei agenda ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) podaje, że z powodu ostrego braku bezpieczeństwa żywnościowego cierpi tam 21,2 miliona osób, czyli połowa populacji kraju.

Eksperci od kryzysów humanitarnych apelują, że w obliczu tak dramatycznych konsekwencji wojny domowej w Sudanie niezbędna jest mobilizacja całej społeczności międzynarodowej. Tylko skoordynowane działania państw, instytucji ponadnarodowych i organizacji humanitarnych mogą pomóc zatrzymać spiralę przemocy oraz zapewnić wsparcie tym, którzy dziś walczą nie o przyszłość, lecz o przetrwanie.