„To był trudny czas. Takie jest nasze powołanie”. Zawieszamy misję na granicy
Mniej zgłoszeń od potrzebujących pomocy
– Po dwóch intensywnych tygodniach działań w listopadzie, od początku grudnia obserwujemy wyraźny spadek liczby wezwań do pomocy medycznej — ocenia dr Wojciech Wilk, szef Medycznego Zespołu Ratunkowego PCPM. – Od 23 grudnia nie mieliśmy żadnej prośby o pomoc medyczną. Dlatego zdecydowaliśmy się po Nowym Roku zawiesić nasze dyżury — dodaje.
Fundacja PCPM i działający przy niej Medyczny Zespół Ratunkowy deklarują gotowość powrotu do dyżurów na Podlasiu, gdy sytuacja ponownie będzie wymagała tego, by polscy medycy nieśli tam pomoc ratunkową.
Każda akcja i interwencja zostaje w pamięci
– Dla mnie, jako lekarza, uczucie towarzyszące badaniu uchodźców w zimnym i ciemnym lesie, szczególnie osób młodych, wyziębionych — było naprawdę trudnym przeżyciem — wspomina swoje dyżury dr Paweł Kukiz-Szczuciński. – Moment, gdy po udzieleniu pomocy odchodziliśmy, pozostawiając pacjentów w tamtym lesie, był okropny, choć byli z nimi wolontariusze innych organizacji. Natomiast dziękuje Bogu, że w tym polskim nadgranicznym lesie, nie spotkałem ani kobiety w ciąży, ani dzieci — bo chyba by mi serce pękło… Inni z nas nie mieli tego szczęścia — dodaje lekarz.
– Kiedy dostaliśmy alert z wezwaniem wolontariusz na dyżury na Podlasiu, nie zastanawiałam się ani chwili — wspomina Monika Piątczak, pielęgniarka z Zabrza. – Jeśli wiem, że są gdzieś osoby potrzebujące pomocy i wsparcia medycznego, to mam sto procent pewności, że powinnam tam być — dodaje. – To jest moje powołanie, a przysięga, która ślubowałam, zakładając czepek pielęgniarski, nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, nie wyznacza miejsca, gdzie udzielam pomocy — podsumowuje Monika Piątczak, która zasila Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM od początku jego powstania.
– To, co działo się w lesie na Podlasiu, to były spotkanie twarzą w twarz, patrząc prosto w oczy ludzkiej bezradności, beznadziejności sytuacji, w której znalazły się te osoby. – Pamiętam oczy, które mówiły wszystko o cierpieniu i bólu — wspomina pielęgniarka. – Dumna jestem z tego, że mój zawód, daje mi możliwość niesienia pomocy właśnie tam — podsumowuje.
– Jako medycy z PCPM spełniliśmy swoje zadanie — zapewnia Krzysztof, ratownik, który miał na Podlasiu kilka długich dyżurów. Jego zaangażowanie i doświadczenie wieloletniej służby na misjach w Afganistanie stanowi mocny grunt do tego typu pomocy świadczonej na polsko-białoruskiej granicy. – Nasze 24-godzinne, a czasem nawet 48-godzinne dyżury, to był stan ciągłej gotowości właściwie na każdy wariant pomocy, jakiej mielibyśmy udzielić — dodaje ratownik. – A te osoby, które z jakichś powodów znalazły się w lesie na Podlasiu, mogły mieć świadomość, że otrzymają pomoc medyczną jeśli będzie potrzebna, że gdzieś są medycy, którzy przyjadą jeśli zrobi się naprawdę groźnie. I nawet jeśli teraz nie ma ich w Polsce, pojechali gdzieś dalej do Europy, albo wrócili do swojego kraju, to będą pamiętać, że nie zostali pozostawieni sami sobie w lesie — podsumowuje medyk.
– Działaniom Medycznego Zespołu Ratunkowego PCPM w regionie przyległym do strefy stanu wyjątkowego przyświeca hasło „nikt nie powinien umierać w lesie” – przypomina dr Wojciech Wilk. – Ostatni dyżur, póki co, zaplanowaliśmy na 3. stycznia. Jeżeli jednak sytuacja będzie tego wymagać w kolejnych miesiącach, jesteśmy gotowi wznowić działania Medycznego Zespołu Ratunkowego PCPM w regionie granicy polsko-białoruskiej, podobnie jak teraz informując o tym zawczasu, zarówno naszych partnerów z organizacji pozarządowych, jak i służby państwowe — deklaruje prezes PCPM, dr Wojciech Wilk.
Pierwszy i jedyny taki Zespół w Polsce
Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM jest pierwszą i jedyną w Polsce medyczną grupą szybkiego reagowania (EMT – Emergency Medical Team) na kryzysy humanitarne i katastrofy naturalne, a certyfikowanym przez WHO (Światowa Organizacja Zdrowia). Na swoim koncie ma misje ratunkowe w Libanie po wybuchu w porcie, trzęsieniu ziemi w Nepalu, lawinach błotnych w Peru czy powodzi w Bośni. Członkowie Zespołu pomagali także podczas protestów na kijowskim Majdanie, a od początku pandemii COVID-19 przeprowadzili blisko 10 misji na 3 kontynentach, począwszy od włoskiej Lombardii, gdzie wspierali personel miejscowych szpitali wspólnie z wojskowymi medykami z WIM (Wojskowy Instytut Medyczny). Na co dzień pracujący w polskich szpitalach, pogotowiach, przychodniach czy na SORach, medycy z PCPM wykorzystują w akcjach ratunkowych doświadczenie zdobyte w kraju i na wielu zagranicznych misjach ratunkowych.
Dziękujemy!
– Chciałbym podziękować za dotychczasową współpracę organizacjom i wolontariuszom, niosącym pomoc humanitarną na terenach przyległych do strefy stanu wyjątkowego, szczególnie Grupie Granica i Fundacji Ocalenie. To od nich dostawaliśmy informacje o osobach w potrzebie i zazwyczaj ramię w ramię w ich wolontariuszami nieśliśmy pomoc — oni humanitarną, my medyczną — podsumowuje Wojciech Wilk. Za wsparcie misji przy granicy polsko-białoruskiej dziękujemy przede wszystkim Polakom, naszym Darczyńcom, a także wielu firmom i instytucjom.