„Liczba osób dotkniętych ubóstwem wzrosła do 80 proc.”. Wojtek Wilk o sytuacji w Libanie
Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej jest jedyną polską organizacją pozarządową zarejestrowaną w Libanie. W północnej części kraju tuż przy granicy z Syrią prowadziła największy program pomocy humanitarnej realizowany przez polską organizację. Pomaga ofiarom wojny w Syrii od początku kryzysu z 2011 roku. Wojna domowa w Syrii spowodowała, że co czwarty mieszkaniec Libanu jest uchodźcą. Kraj ten przed 2011 rokiem liczył 4,5 mln mieszkańców, a przyjął milion uchodźców. Do tego trzeba doliczyć pół miliona uchodźców palestyńskich, którzy od lat mieszkają w obozach i którzy nie podlegają libańskiemu prawu. Niestety sytuacja wewnętrzna w Libanie stale się pogarsza, a potrzeby ciągle rosną. Obecny kryzys ekonomiczny w tym kraju jest jednym z najpoważniejszych na świecie w minionym stuleciu.
– Wojna w Gazie niesie ze sobą kolejne niebezpieczeństwo rozlania się konfliktu na ten kraj. Jak należy się do tego przygotować? – pyta Jarosław Kociszewski.
– Warto zaznaczyć, że przy granicy izraelskiej stacjonuje 200-osobowy polski kontyngent w ramach misji UNIFIL. Może być on niestety blisko wydarzeń, jeśli sytuacja na granicy izraelsko-libańskiej miałaby się zaognić. Wymiana ognia trwa od 2 miesięcy, a liczba ofiar przekroczyła 100 osób. Izraelczycy ewakuowali wszystkie miejscowości położone w promieniu 5 km od granicy. To miała być jak zwykle ewakuacja na chwilę, a już trwa 2 miesiące i nie wiadomo, kiedy się skończy – mówi Wojtek Wilk.
Prezes fundacji PCPM, wspomina rok 2006 kiedy na terytorium Libanu trwała wojna pomiędzy Izraelem a Libanem. Wówczas to ludność libańska uciekała do Syrii. Gromadzili się oni na placach i skwerach w Damaszku, gdzie mieszkali pod namiotami. Teraz sytuacja ludności cywilnej w Libanie jest zupełnie inna.
Zagrożenie kolejnym kryzysem?
– Syria jest innym krajem niż w 2006 r. Jest to kraj upadły, którego głównym towarem eksportowym są narkotyki. Reżim Asada jest nieobliczalny, więc ludzie o zdrowych zmysłach nie będą uciekać do Syrii. W razie wojny Libańczycy nie uciekną ani do Syrii, ani do Izraela. Zostaje 140 km wybrzeża – odpowiada Wilk.
– Każdy, kto będzie mógł i będzie miał łódź, będzie próbować uciekać na Cypr. Natomiast wewnątrz Libanu ludzie będą uciekać jak najdalej od granicy izraelskiej. To oznacza, że będą uciekać do północnego Libanu, gdzie od 2012 roku pracuje PCPM.
Wizja ta jest przerażająca, jak zauważa prezes fundacji. Od 2019 roku Liban jest w ogromnym kryzysie gospodarczym. Stopa ubóstwa, która wcześniej była dość niska, wynosiła 10-20 proc. teraz wynosi ponad 80 proc.
– Ludzie stracili dochody, oszczędności i majątek. W razie ucieczki ci będą zależni od pomocy żywieniowej – tłumaczy Wojtek Wilk. Jak dodaje, „by się na to przygotować trzeba mieć duże pieniądze. Niestety ze względu na decyzje, które zapadły w MSZ w tym roku my takich funduszy nie mamy. Dlatego możemy się przygotować tylko na skalę naszej fundacji. Dodatkowo mamy w gotowości postawiony Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM jeżeli by taka potrzeba zaistniała”.
Dodatkowo w razie zaostrzenia się konfliktu uchodźcy muszą trafić do miejsc, gdzie będą mogli się schronić.
– Rozmawiamy z lokalnymi władzami i szykujemy plany ewentualnościowe – tłumaczy prezes PCPM. Jednak jak zaznacza Wojtek Wilk, bardzo ważne jest też zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom fundacji. – Nie dlatego, że myślimy głównie o sobie, tylko w razie jakiegokolwiek incydentu, który by spowodował obrażenia wśród naszych pracowników, wszystkie nasze działania zostałyby zatrzymane. Wtedy osoby polegające na nas nie otrzymałyby wsparcia.
Finansowanie projektów Libańskich
– Pieniądze na pomoc dla Strefy Gazy są, a jak ze środkami dla Libanu? Jak wygląda w tej chwili dofinansowanie obecnych i potencjalnych potrzeb w tej części Bliskiego Wschodu? – pyta Jarosław Kociszewski.
– Niestety potrzeby w zakresie pomocy humanitarnej, w tym liczba osób potrzebujących pomocy w skali globalnej rośnie dużo szybciej niż pula środków, która jest na ten cel dostępna. Pomimo apeli ONZ-tu, to pomoc humanitarna jest finansowana głównie przez trzy grupy krajów: Stany Zjednoczone, Kanada, czyli Ameryka Północna, Unia Europejska plus Norwegia i Szwajcaria oraz wybrane kraje Dalekiego Wschodu, przede wszystkim Japonia i Korea Południowa. Inne kraje, które mają także potężne gospodarki jak Chiny, Indie, oraz kraje BRICS tej pomocy humanitarnej, która idzie pod auspicjami ONZ, w ogóle nie finansują – wyjaśnia Wojtek Wilk.
Jak zauważa prezes Fundacji, obecnie trwają dwa duże kryzysy bliskim sąsiedztwie Europy: Strefa Gazy i Ukraina.
– Środki pomocowe idą głównie z Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych. To powoduje z jednej strony zmniejszenie finansowania dostępnego dla Ukrainy, co już jest bardzo dużym problemem także dla Polski, ale także dla polskich organizacji pozarządowych wskazuje Wilk.
Jako że pula środków na pomoc humanitarną jest stała to im więcej pojawia się kryzysów to, tym bardziej obcinane są programy w poszczególnych krajach. Największe cięcia zanotowano w Polsce na rzecz pomocy uchodźcom. W perspektywie roku 2024 to finansowanie będzie o 90 proc. mniejsze niż 2 lata temu.
– Jest to bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ w Polsce cały czas około 30 proc. uchodźców nadal potrzebuje pomocy humanitarnej, a 50 proc. dzieci nie chodzi do polskich szkół – tłumaczy Wojtek Wilk.
– Dodać do tego trzeba inne ogromne nierozwiązane problemy. Wojna domowa w Sudanie, wojna w Etiopii, która cały czas się tli. Wszystkie te konflikty i kryzysy humanitarne są finansowane z tego samego koszyka pieniędzy.
Jak tłumaczy prezes fundacji pokrzywdzone są te kraje, gdzie pomoc jest zależna w całości od zagranicy. – Takim przykładem jest Sudan. To państwo nie ma nadziei na żadną pomoc, a ten kraj ze względu na swoją niską rangę polityczną jest zapomniany. Niestety w takiej samej sytuacji jest Liban. O tym kraju było głośno w kontekście uchodźców syryjskich, ale po wyciszeniu wojny domowej został zapomniany – stwierdza Wilk.
Cały wywiad z Wojtkiem Wilkiem dostępny poniżej: