“Pracujemy tu od 2012 roku, ale sytuacja nigdy nie była tak dramatyczna”

Polska Fundacja PCPM zarządza pomocą w kilkunastu gminach na północy Libanu. Przybywają tam rodziny z ostrzeliwanego południa. Liczba uchodźców wewnętrznych przekroczyła już 600 tysięcy z czego ponad połowa to dzieci. Kryzys, który zaczął się we wrześniu, szybko się nie skończy.

Brakuje wszystkiego

Od pierwszego dnia kryzysu Fundacja PCPM wspiera osoby uciekające przed wojną. 

– Pracujemy tu na miejscu od 2012 roku, ale sytuacja nigdy nie była tak dramatyczna jak w obliczu obecnej wojny. Potrzeby rosną z każdą spadającą bombą i falami rodzin, które trafiają do szkół, które są pod opieką Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej – mówi Rana Gabi, szefowa misji Fundacji PCPM w Libanie.

Władze Libanu zwróciły się do Fundacji o objęcie pomocą “strefy humanitarnej” w obszarze kilkunastu gmin na północy kraju w prowincji Akkar. PCPM zapewnia schronienie, żywność, artykuły higieniczne, instaluje kuchnie w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania, w których zatrzymują się uchodźcy z południa. Ludzie przyjeżdżają do takich miejsc całymi rodzinami i bez niczego. Alerty o konieczności ewakuacji przychodzą nagle, często w nocy a rodziny mają czasem tylko 20 minut na oddalenie się o 500 metrów od miejsca zamieszkania. 

– Przyjechaliśmy do tego miejsca bez ubrań, bez pieniędzy, bez niczego – mówi jedna z kobiet, która znalazła schronienie w szkole, w której pomaga PCPM i dodaje – Kiedy przyjechaliśmy, pokoje były całkowicie puste i zaczęliśmy stopniowo otrzymywać pewną pomoc, krok po kroku.

W Libanie otwarto już niemal tysiąc ośrodków zbiorowego zakwaterowania, ale ponad 80 proc. z nich jest pełnych. Tam gdzie pomaga Fundacja PCPM, też stale potrzebne jest podstawowe wsparcie. 

– Brakuje tu wszystkiego, materacy, koców jedzenia – tłumaczy Rana Gabi.

Dlatego każde wsparcie jest ważne. Pomóc można przez pcpm.org.pl/liban

Ponad 100 osób i dwie łazienki

Miejsca, w których mieszkają uchodźcy to najczęściej szkoły, uniwersytety i inne placówki edukacyjne. Nie są przygotowane do przyjęcia tak dużej liczby osób. Woda w kranach nie nadaje się do picia, a nie zawsze dostępna jest ta butelkowana, dlatego często  Stąd ogromne ryzyko dla zdrowia i wybuchu chorób zakaźnych, w lokalnych epidemii cholery, co w Libanie i bez kryzysu tej skali w ostatnich latach się zdarzało. W ośrodkach mieszkają osoby starsze i schorowane.

– Przyjechałem tu z ojcem, który potrzebuje leków na serce – mówi Maher Al-Hajj, rysownik i grafik, który do Akkar dotarł z przedmieść Bejrutu.

Na 100, a nawet 200 mieszkańców przypadają jedna, dwie łazienki. Często nie ma jak się umyć, uprać ubrań. 

Brakuje też prądu. Już przed wybuchem wojny państwo zapewniało elektryczność tylko godzinę dziennie i mieszkańcy wspomagali się generatorami. W niektórych ośrodkach, w których pomaga PCPM są zainstalowane panele słoneczne, ale te również nie są wystarczające dla takiej grupy ludzi.

– Potrzebujemy lodówek do przechowywania żywności. Ludzie potrzebują również prądu, aby ładować swoje telefony, by mieć kontakt ze swoimi rodzinami – mówi jedna z uchodźczyń.

Wiele osób nadal ma rodziny na południu. Tam też zostawili swoje domy. Nie wiedzą czy będzie dokąd wracać. Nie wiedzą też kiedy będzie to możliwe.

Przygotowanie do zimy

Niestety niewiele wskazuje na to, że kryzys szybko się skończy. A już teraz w na północy kraju temperatura w nocy spada do 6 stopni. 

– Jesteśmy w górach, a posadzka szkół jest zimna, więc rodziny muszą spać na zmiany na materacach, ponieważ brakuje łóżek i podstawowych rzeczy, których nie mogli po prostu ze sobą zabrać, uciekając – mówi Rana Gabi.

Uciekający też nie są przygotowani, do takich warunków. 

– Mieszkałem w pobliżu południowych przedmieść Bejrutu. Zdecydowałem się opuścić to miejsce, gdy nasiliły się ostrzały. Dzieci nie mogły już tego znieść, były przerażone. Przeprowadziliśmy się tutaj, w góry. Moje dzieci nie są przyzwyczajone do takich temperatur. Nie mamy ubrań. Nic nie zdążyliśmy nic ze sobą – mówi mówi Maher Al-Hajj.

Dlatego Fundacja chce przygotować ośrodki zbiorowego zakwaterowania do zimy. Zakupić opał, uszczelnić drzwi i okna.

Pomimo kryzysu, Fundacja nie przerwała swoich planowych działań. Nadal buduje kanały nawadniające, aby doprowadzić czystą wodę do pól uprawnych, naprawia drogi uszkodzone przez pożary, montuje panele słoneczne – w ramach projektu finansowanego z programu Polska pomoc Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.