Relacja z Kurdystanu
Do szpitala w Erbilu lekarze Zespołu Ratunkowego PCPM przychodzą dwa razy dziennie: rano oraz wieczorem. Wtedy jest najwięcej pracy – korytarze szpitala pełne są pacjentów i ich rodzin. Pogotowie ratunkowe tutaj nie funkcjonuje poza centrum miasta, a i tam dociera często zbyt późno lub w ogóle. Pogotowie ratunkowe nie dojeżdża poza centrum miasta, a i tam nie zawsze udaje się dotrzeć do każdego potrzebującego pomocy. Ponadto lokalne ambulanse cierpią na niewystarczającą ilość wykwalifikowanych sanitariuszy.
Pacjenci do szpitala najczęściej przywożeni są samochodami przez rodzinę lub sąsiadów, albo po prostu przyjeżdżają taksówką. Na oddział ratunkowy docierają często zbyt późno, kiedy pomóc choremu czy poszkodowanemu jest już trudniej.
W szpitalu zapotrzebowanie na pomoc jest duże. Choć w mieście panuje spokój i jest bezpiecznie, nie można zapomnieć, że 30 kilometrów dalej przebiega linia frontu z tzw. Państwem Islamskim. Zdarzają się więc osoby z ranami postrzałowymi. Szpital przyjmuje wszystkich bez względu na narodowość, religię, obywatelstwo. Trafiają tutaj mieszkańcy Erbilu, uchodźcy z Syrii, uchodźcy z ogarniętych wojną obszarów Iraku, a nawet przebywający tutaj obcokrajowcy. „Ostatnio trafiło tutaj kilku Nepalczyków” – wspomina jeden z kurdyjskich lekarzy.
Dorota – lekarz Zespołu Ratunkowego PCPM – zbadała wczoraj wiele dzieci podobnych do tej dziewczynki mieszkającej w obozie w Harsham
Kurdystan, w porównaniu z innymi obszarami Iraku, to oaza spokoju. Dlatego przybywają tutaj mieszkańcy pozostałych części kraju. Szacuje się, że w Irackim Kurdystanie co czwarta osoba jest obecnie uchodźcą. Przypomina to sytuację w dobrze znanym pracownikom PCPM Libanie, ale w przeciwieństwie do Libanu, tutaj granice są jeszcze otwarte. Przybywający nowi uchodźcy prawdopodobnie zostaną przyjęci.
W regionie mówi się o zbliżającej się ofensywie na Mosul. To największe miasto kontrolowane przez ludzi, którzy nazwali opanowany przez siebie teren „Państwem Islamskim”. Arabowie nazywają ich pogardliwie daesh. Już za wymówienie tego słowa na terenach, gdzie wpływy ma daesh grożą kłopoty.
Droga przez obóz
Lekarze z Zespołu Ratunkowego PCPM odwiedzili również położony kilka kilometrów za miastem obóz dla uchodźców wewnętrznych Harsham. Leczyli pacjentów, których choroby są najczęściej skutkami wojny w Iraku – dzieci zranione odłamkami pocisków, mężczyzn i kobiety z amputowanymi nogami jak i osoby cierpiące na różne infekcje wywołane warunkami mieszkaniowymi. Jednak największym problemem są przewlekłe dolegliwości. Brak środków na operacje, specjalistyczne leki czy transport do miasta nawet na prostsze zabiegi uniemożliwia pomoc chorym.
Zabawy dzieci wszędzie wyglądają tak samo
Prawie wszyscy ci, którzy dziś mieszkają w obozach dla uchodźców, uciekli tu z Mosulu i Sindżar przed Państwem Islamskim. Chociaż Sinsżar zostało w listopadzie zeszłego roku wyzwolone przez peshmergów – kurdyjskie wojsko, to wciąż nie ma do czego wracać. Miasto leży w gruzach, a w jego zgliszczach wciąż można natrafić na pozostawione po walkach miny. Na odbudowę na razie nie ma pieniędzy.
Dzieci z obozu w Harsham
Iracki Kurdystan – rejon, który jeszcze kilka lat temu przyciągał inwestorów z całego świata – dziś świeci pustkami. Wycofanie się przestraszonych bliskością Państwa Islamskiego zagranicznych przedsiębiorców oraz spadek cen ropy, jedynego towaru eksportowego Kurdystanu, doprowadziły do kryzysu gospodarczego. Wielu urzędnikom państwowym obniżono wynagrodzenia nawet o 70%, a zaległości wypłat dochodzą do kilku miesięcy.Problemy finansowe zmuszają władze i mieszkańców do oszczędności na wszystkim.
Za bramą obozu widać Erbil – jeszcze do niedawna dynamicznie rozwijające się miasto, dzisiaj pogrążone w kryzysie.
Kurdowie to naród, który już nie jedno zniósł. Nie ugięli się, gdy Saddam Hussein prowadził tutaj regularną eksterminację ludności, rozstrzeliwując mieszkańców czy niszcząc całe wsie i miasteczka za pomocą broni chemicznej.
Wtedy świat milczał.
Niech teraz będzie inaczej. Pomóżmy Kurdom. Oni stworzyli na północy Iraku bezpieczne miejsce, gdzie znaleźli schronienie prześladowani przez Państwo Islamskie jazydzi i chrześcijanie, ale także suniccy Arabowie, którzy za czasów Saddam Husseina okupowali Kurdów. Niech to miejsce będzie wyspą nadziei na normalizację na Bliskim Wschodzie.
Działania lekarzy w Kurdystanie można wesprzeć przelewając dowolną kwotę na konto fundacji PCPM: 61 1140 1010 0000 5228 6800 1003 z dopiskiem „Zespół Ratunkowy / Kurdystan”.