W Światowym Dniu Uchodźcy: o domach, których już nie ma

Ammar stracił swój dom po tym jak piętrowy budynek, w którym mieszkał wraz z rodziną, został zbombardowany. Pod gruzami zginęło wtedy dwadzieścioro dzieci. Trzeba było wywieźć ich ciała. Autami. Miejsce, w którym dorastał, zakochał się po raz pierwszy, w którym wziął huczny ślub, wychowywał syna i córkę, to miejsce przestało istnieć.

Zouhour pamięta, że swój dom po raz ostatni widziała w czwartek. To był czwartek, lat siedem temu. Precyzyjne wspomnienie pożegnania z życiem, które znała od 50 lat, przyniosło łzy. Kobieta wycierając je, tłumaczyła, że podjęła wtedy najtrudniejszą decyzję w życiu – opuściła część rodziny, by chronić najmłodsze dzieci. Nie było ich stać na to, żeby uciec wspólnie. Do dziś nie mają kontaktu.

Ghania straciła dom wraz ze stratą ukochanego męża. Znalazła schronienie dla siebie i dzieci w Libanie, 4 kilometry od granicy kraju pogrążonego w wojnie od blisko 10 lat. W szarej głuchej izbie starego budynku na wzgórzu, z którego widzi Syrię. Patrząc w dal, jak mówiła, myśli o domu, którego już nie ma.

Historie o domu utraconym można mnożyć. Dziś 11 milionów Syryjczyków i Syryjek może wracać do niego tylko we wspomnieniach. Niezależnie od definicji. Połowa z owych 11 milionów szukała domu -tymczasowego- za najbliższymi granicami – we wspomnianym Libanie, ale też Jordanii czy Turcji. Dni na uchodźstwie zamieniły się w cierpliwie tygodnie, przeszły w męczące miesiące, zamieniły się w nużące lata. A możliwe, że zamienią się w dekady, palestyńskim przykładem. Druga połowa szukała tymczasowego domu w obrębie kraju. To wiązało się z przenoszeniem się , a raczej ucieczką przed bombardowaniami, po pięć, sześć razy do miejsc, w których mieli tylko poczekać na powrót do domu.

Dom to cztery ściany. To okna. To drzwi

Ich okien i drzwi dawno już nie ma. Ich ściany zamieniły się w gruzowiska. 40% infrastruktury w Syrii zrównane jest z ziemią. A kraj zniszczony bardziej niż Polska po II wojnie światowej. Jego odbudowa może kosztować nawet 700 miliardów dolarów.  Czy odbudowując budynki, można odbudować domy? To pieśń wątpliwej przyszłości.  Teraz zamiast domów są namioty w zatłoczonych obozach.  Te same, które wraz z podmuchem wiatru, znikają z powierzchni, co udokumentował i udostępnił na swoim Twitterze Mark Lowcock, szef ONZ ds. Pomocy humanitarnej.

This is what’s it’s like for displaced people in the camps in NW Syria. These pictures from today after strong winds and rainstorms hit many of the camps pic.twitter.com/sBB7CR9dZQ

— Mark Cutts (@MarkCutts) June 19, 2020

Obok namiotów są i budynki, często wychłodzone, ciemne pustostany, które kiedyś były szkołami, (a niektóre nimi pozostały), wszystkie tak samo stały się celami nalotów, w międzyczasie – schronieniami dla tysięcy rodzin, które po piątej, szóstej ucieczce, odbiło się od 30-metrowej ściany. Muru, pilnie strzeżonego przez wojsko na granicy z Turcją. To tam, w północno-zachodniej części Syrii, trwa dziś największy kryzys humanitarny tego stulecia. To tam blisko 200 tysięcy ludzi koczowało na drogach, pod drzewami, w budynkach pozbawionych drzwi i okien. wielu wciąż koczuje. To w jednym z takich budynków 13 lutego o 9:00 rano zamarzła z zimna 1,5 roczna dziewczynka, Iman. To tam, poczucie bezpieczeństwa, jakim chciałoby się żeby był dom, nie istnieje.

Dom to prywatność, której nie ma

80% z blisko miliona ludzi, którzy w ciągu 4 miesięcy znalazło się na małym obszarze przygranicznym, to kobiety i dzieci. Ta nazywana już nową Strefą Gazy część Syrii stała się piekłem dla kobiet, które tygodniami nie biorą prysznica, ograniczają jedzenie i picie, a wszystko po to, by ograniczać korzystanie z obozowych toalet, w których trudno choćby o namiastkę prywatności. Nawet te rodziny, które mają swój namiot, nie mogą się w nim zamknąć. Raporty ONZ odnotowują przypadki przemocy seksualnej, przypadki gwałtu. Zdaniem Salwy, Syryjki, która od urodzenia mieszka właśnie w tym rejonie, żadne słowa nie oddadzą bólu, nie opiszą tragedii, z jaką mierzą się kobiety w tych obozach. Ja tych słów też nie znajduję.

Dom to dobrze znane przedmioty, których nie ma

Bo stały się jedynym sposobem na zatrzymanie ciepła. Jeszcze w lutym, kiedy do Idlibu w popłochu uciekały kolejne rodziny, temperatura spadała do minus 7 stopni. Rodziny, zwłaszcza te, które pozostawały pod gołym niebem, rozpalało ogniska, wrzucając do nich ubrania i przedmioty, które zdołali zabrać, uciekając. Kilka osób zmarło wtedy tylko dlatego, że do ogrzewania budynku użyło zawierających toksyny materiałów. Na letnich butach należących do kilkulatka lub kilkulatki, leżących przed namiotem, widziałam napis: Made in Syria. Te rzeczy pojedyncze, to zwykle są części garderoby – trudno było zabrać cokolwiek uciekając przed wojną – są jedynym, co od lat nieznośnie wiąże ich z dawnym życiem. 

Dom to miejsce, do którego wracasz

Dziś uchodźcy i uchodźczynie boją się potencjalnych aresztowań, prześladowań czy wcielenia siłą do wojska. Ten lęk spotęgował się po tym, jak wyszła informacja o liście syryjskiej służby bezpieczeństwa, na której znajdować ma się półtora miliona nazwisk. Nazwisk ludzi, którzy są poszukiwani przez syryjską bezpiekę. Według badań UNHCR sprzed roku niecałe 6% pytanych uchodźców i uchodźczyń zadeklarowało powrót do ojczyzny w ciągu 12 miesięcy. Nadzieję na powrót „pewnego dnia” wyraziło ponad 75% pytanych. 20% nie wierzy, że kiedykolwiek wróci do domu, bo nie mają już do kogo albo do czego wracać.

Dom to marzenie o przyszłości

Do której klucza nie ma młode pokolenie, tu jedna dana – ponad polowa uchodźców w wieku szkolnym, nie ma dostępu do edukacji. Jedyną rzeczywistość, jaką zna, to rzeczywistość namiotu. Pierwszy obraz po wejściu do obozu, to zawsze dziecko. Czasem biegające boso, czasem, w letnich butach, zawsze uśmiechnięte. Większość z nich urodziła się namiocie nie znało tej definicji domu, która dobrze znana jest nam. Kilkunastoletni chłopcy, tacy jak Odey, uczą się i pracują. A raczej uczył.  Dziś już tylko pracuje. Nikt inny tego – domu – nie utrzyma.

Wchodzę do klasy, w której siedzi 30 chłopców. Byli nadzwyczaj spokojni, bardzo skupieni, trochę też zawstydzeni. Nie uśmiechają się, choć w ich oczach dużo jest serdeczności. Wyciągają zeszyty i kładą je na drewnianych ławach. Większość nie skończyła 10, może 11 lat. Za chwilę

zaczną lekcję geografii. Khaled, który oprowadza mnie po Moukhayam El Mouaalimin (dosł. Obóz Nauczycieli), mówi tonem, którego żaden z nich nie usłyszy: Większość tej grupy to sieroty. Kłaniamy się i wychodzimy, nie chcemy przerywać zajęć.

To była jedna z kilku klas, jakie odwiedziłam na terenie obozowej szkoły, stworzonej przez syryjskich nauczycieli w 2014 roku. Najmłodsza uczennica ma 6 lat,  najstarszy uczeń – około 25. Zajęcia prowadzą mieszkańcy obozu, wykwalifikowani nauczyciele. W całym obozie żyje 58 rodzin, łącznie 235 osób. Większość to osoby wykształcone – podkreśla z dumą.  Obóz Nauczycieli jest miejscem symbolicznym, w którym determinacja do intelektualnej odbudowy kraju nie słabnie: To jest kolejne pokolenie Syryjczyków. Jeśli my nie nauczymy ich czytać ani pisać, wówczas jako kraj naprawdę zginiemy. – powtarzał mi z bólem Khaled.

O każdy z tych domów jako Fundacja staramy się walczyć. Poprzez projekty edukacyjne, zdrowotne, przeciwpożarowe, zimowe, mieszkaniowe czy zawodowe. Staramy się o zdobywanie domów, także tych fizycznych, w ostatnią sobotę taki transport z 52 domami dotarł do Idlibu. Tylko dzięki ludziom, którzy chcieli na tę bezdomność szeroko rozumianą, zwrócić uwagę. 

To historie opowiedziane podczas festiwalu Outriders. Więcej:  https://festiwal.outride.rs/pl/wystapienie/o-domach-ktorych-juz-nie-ma-aleksandra-rutkowska/

Każdy wywalczony dom ma znaczenie. 

Oficjalny profil Fundacji na Instagramie – @fundacjapcpm

Oficjalny profil Fundacji na Facebooku – Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM)