Szkoleni przez Polaków strażacy ratują Kenijczyków z powodzi

Strażacy wyszkoleni przez polskich instruktorów w Kenii ewakuują ludzi z zalanych domów. Akcja ratunkowa może potrwać jeszcze kilka dni. Woda zniszczyła wiele budynków, niektóre są całkowicie odcięte, a obfite deszcze nie ustają. To największa powódź od ponad 30 lat.

Pełne ręce roboty ma straż pożarna hrabstw Nairobi i Kiambu. Podobnie jest w Kirinyaga i Muranga. Znaczną siłę tych jednostek stanowią strażacy szkoleni przez polskich strażaków-instruktorów Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej w Fire And Rescue Training Centre w Kiambu (centrum szkoleń strażackich otwarte dzięki PCPM, a finansowane ze środków programu Polska pomoc.).

Strażacy szkoleni przez Polaków ratują życie

Katastrofalne powodzie po raz kolejny nawiedzają Kenię. Powtarzające się regularnie w porze deszczowej obfite opady, w ostatnich latach znacznie przybrały na sile. Kenijskie służby ratownicze, w tym strażacy, ledwie zdążyli odpocząć po intensywnym dla nich jesiennym sezonie deszczowym. Tymczasem końcówka kwietnia przyniosła intensywne i długotrwałe deszcze, o rzadko spotykanej skali, co spowodowało w wielu miejscach regionu centralnego katastrofalną sytuację powodziową.

Niestety rwąca woda spowodowała śmierć wielu osób, a kolejne są zaginione i ogólny bilans może wzrosnąć. W środę z rzeki Mathare wydobyto ciała czterech ofiar powodzi, a poszukuje się kolejnych sześciu. A to tylko jedno z miejsc, gdzie trwa akcja ratownicza. 

„Prawie w ogóle nie śpimy”

Deszcz ciągle pada, a gwałtowny strumień wody nadal porywa prowizoryczne budynki, pojazdy oraz ludzi. Strażacy, inne służby, a także zwykli mieszkańcy działają razem i ratują zagrożonych i tonących. Często odbywa się to z narażeniem własnego zdrowia, a nawet życia ratujących. Nurt jest bardzo silny, dno nieznane, a napływająca woda niesie ze sobą niebezpieczne przedmioty. Skala zjawiska jest na tyle duża, że straż pożarna nie może dotrzeć wszędzie w odpowiednim czasie. Brakuje też specjalistycznego sprzętu, takiego jak łodzie i pontony czy kamizelki ratunkowe. – Prawie w ogóle nie śpimy. Wszyscy dostępni strażacy działają cały czas – deklaruje Samuel Kahura, komendant straży pożarnej w hrabstwie Kiambu. – Od kiedy pracuję w straży pożarnej (35 lat) nie pamiętam takiej skali powodzi – dodaje.

Oprócz bezpośredniego zagrożenia, powódź niesie także niebezpieczeństwa natury bytowej i zdrowotnej. Woda odcięła ludzi od pracy, a więc źródła utrzymania, dzieci od szkoły, a przede wszystkim stanowi barierę dla zaopatrzenia w żywność i czystą wodę. Ludzie ratują się wchodząc na dachy domów, drzewa lub inne prowizoryczne schronienia.

Ewakuacje ich z miejsc oczekiwania lub chociażby dostarczenie im prowiantu stanowi duże wyzwanie. Jednostki straży pożarnej nie rezygnują i pracują 24 godziny na dobę.